Pierwsza przeprawa kajakowa Krzeszowickiego Klubu Podróżnika Czarną Nidą
Pomysł był Szymona i okazał się strzałem w dziesiątkę! Bo czemu nie spróbować powiosłować?
W niedzielę 22 lipca 2018 r. autobus wyruszył o godz. 6.00 w kierunku Kielc. Cel – Morawica, skąd zamierzaliśmy płynąć kajakami, Czarną Nidą do Wolicy. Czarna Nida – lewobrzeżny dopływ dolnej Wisły, której szerokość waha się od kilku do kilkudziesięciu metrów, za to głębokość rzadko przekracza 1 metr. Rzeka typowo nizinna, leniwie toczy swe wody, meandruje, tworząc wysepki i zatoczki. Dolina Nidy to królestwo rzadkich roślin i chronionych zwierząt. To idealne warunki dla spływu kajakowego.
W Morawicy, bardziej i mniej doświadczeni kajakarze wsiedli w kolorowe kajaki. Niektórzy zaraz na starcie przeszli wodny chrzest. A że pogoda była piękna, wszystko szybko wyschło. Odcinek z Morawicy do Nidy kajakarze pokonali w 3 godziny, bez przeszkód. W Nidzie był odpoczynek. Na ognisku skwierczały kiełbaski, a na deser – ciasta i napoje. I zewsząd słychać było salwy śmiechu, bo na spływie nie brakowało wesołych zdarzeń. Same wiosła odpływały i kajaki też.
Drugi etap spływu z Nidy do Wolicy był nieco dłuższy, więc niektórym zmęczenie dało się we znaki. Ręce bolały od wiosłowania, bo kręta trasa nie pozwoliła bezczynnie płynąć z prądem. Za to bliskość natury, świeże powietrze, śpiew ptaków, pluskanie ryb w rzece i ognisko, to poczucie wolności i prawdziwy relaks – wynagrodziły wszystko.
Na wycieczce była grupka osób, które wolały chodzić, niż pływać. 5 km trasę z Morawicy do Nidy przeszli piechotą. Po biesiadzie przy ognisku, czekając na kajakarzy, zwiedzili muzeum wsi kieleckiej w Tokarni. Na 65 ha zgromadzono 38 obiektów dawnej architektury – chałupy, stodoły, zabudowania dworskie, młyn i wiatraki. Naprawdę warto to obejrzeć.
Wycieczka dobiegała końca, choć słońce świeciło jeszcze wysoko. Ten jeden dzień dostarczył nam ogromu wrażeń. Wróciliśmy z solennym postanowieniem, że wyprawę kajakową trzeba powtórzyć.
Teresa Rokicka
Zdjęcia-Andrzej Rokicki