Święta metodą „zrób to sam”

W Internecie krąży humorystyczna grafika przedstawiająca wychodzącego z grobu zmartwychwstałego Chrystusa. Pilnujący strażnik rzeczowo oznajmia, że wyjścia nie ma, bo trwa kwarantanna.

Myślę, że wielu wiernych podobnie może myśleć o nadchodzących świętach. Wielkanoc odwołana! Nie można iść do kościoła, cieszyć się spotkaniem z rodziną, więc tak naprawdę świąt nie będzie. Nic bardziej mylnego. Myślę nawet, że tegoroczna Wielkanoc może być wydarzeniem wyjątkowym również w pozytywnym znaczeniu.

Już 12 kwietnia będziemy świętować Wielkanoc – od samego początku najważniejsze święta dla chrześcijan. Niezależnie od tego, czy będziemy mogli iść do kościoła (nie zapowiada się), czy nie, możemy przeżyć tę uroczystość w należyty sposób.

Być może nawet konieczność pozostania w domu, a także ograniczenie przygotowań związanych z biesiadną częścią świętowania skłoni nas do głębszych przemyśleń na temat tego, co tak naprawdę wnosi w moje życie wiadomość o zmartwychwstaniu. Spotkanie ze Zmartwychwstałym w obliczu wirusa, który przynosi śmierć – czy to nie brzmi jak lekarstwo na lęk?

Chrystus Zmartwychwstały nie chce przynosić do mojego życia nadziei na życie wieczne na siłę. To też dość istotna prawda. Od lat przecież obchodzimy Wielkanoc, a niejednokrotnie kolejne święta przeżyte powierzchownie nie wnosiły nowej treści – sensu, który stawałby się paliwem napędzającym naszą walkę o życie wieczne – również pod względem moralnym.

Mam nadzieję, że w te święta, odarte z klimatu, przeżyć społecznych, kościółkowej powierzchowności odstanej przy drzwiach wejściowych albo przed ogrodzeniem, pozwolą nam skupić się na Tym, który jest najważniejszy. Zachęcam do odwagi. Może to ostatnia szansa, żeby naprawdę przeżyć święta jako spotkanie Żyjącego Pana – za rok może być „normalnie” i znowu przeżyjemy je powierzchownie.

Pół żartem, pół serio, konieczne wydaje się również wyjaśnienie problemu niezbyt istotnego, ale dla wielu nierozerwalnie związanego z Wielkanocą. Co z tradycyjną święconką? Tradycyjne błogosławieństwo pokarmów na świąteczny stół w tym roku nie odbędzie się w kościele. Zostaniemy za to zachęceni do samodzielnego błogosławieństwa potraw na stole. Zresztą zgodnie z księgą obrzędów błogosławieństw świecki zawsze może pobłogosławić pokarm. Można użyć jednej z formuł z Internetu, ale także własnymi słowami prosić Pana Boga o błogosławieństwo świątecznego stołu i całej rodziny. Słowa nie są najważniejsze. Ważna jest chęć spotkania z Bogiem.

Na koniec ktoś może zapytać: dobrze, skoro święta można przeżyć właściwie w domu, to po co robimy to w kościele?

Kryzys koronawirusowy przypomniał mi opowieści jednego z misjonarzy pracujących na Ukrainie. W pewnej prowincjonalnej wiosce od lat nie było kapłana. Wierni jednak co niedzielę gromadzili się w kościele. Przygotowywali wszystko jakby miała odbyć się Msza. Na ołtarzu kładli ornat (szata księdza podczas Mszy) i… płakali. Trwali na czuwaniu, ale pragnienie spotkania Boga w sakramencie i niemożność uczynienia tego wyciskała z ich oczu łzy.

Wierzę, że dopiero takie pragnienie potrafi sprawić, że Chrystus będzie obecny pomimo nieobecności kapłana. Ale czy my aż tak pragniemy? Czy mogę za Chrystusem powtórzyć jedno z ostatnich słów przed śmiercią – „Pragnę”?

Tekst: ks. Michał Tucznio