Z Frywałdu

Z mieszkanką Frywałdu, sołtys Beatą Chmielowską rozmawia Maciej Liburski.

ML.: jak radzi sobie pani i najbliższa rodzina w tym niełatwym czasie?

BCh.: Mimo ograniczeń trzeba żyć normalnie. Synowie-Szymon i Robert – bliźniacy uczestniczą w zajęciach szkolnych przez Internet, podobnie uczy się ich starszy brat Rafał. Szymon jest z zamiłowania rolnikiem, jeszcze przed świętami posiał owies, sadził ziemniaki. Pomagał mu Robert. Często w pracach polowych towarzyszy im ulubiony kuc Szymona. Szymon hoduje też kury i króliki. Mąż betoniarz-zbrojarz, ani przed świętami, ani teraz na brak pracy nie narzeka. Ja także pracuję zawodowo w zakładzie garmażeryjnym w Zalasiu, o pracy gospodyni domowej już nie wspomnę.

ML.: Jako sołtys też ma pani obowiązki?

BCh.: Teraz były święta więc mieszkańcy przesyłali głównie życzenia, dużo życzeń. Ale był też telefon od właściciela linii BUS. W tym wypadku sołtys nie jest kompetentny, by podejmować kwestię dopłat do nierentownej linii podczas epidemii. No cóż ci, co nie muszą, nie jeżdżą, nawet po wsi nie chodzą. Ostatnio aut też jakby mniej jeździło, za to często pojawia się radiowóz policyjny. Jeździł też wóz strażacki nadający komunikat nawołujący mieszkańców do pozostania w domach.

ML: A jak minęły święta?

BCh: Zgodnie z zaleceniami władz państwowych. W domu, w najbliższym gronie: teściowa, mąż, ja i synowie. Trochę inaczej niż zawsze, ale radośnie i przy takim, jak zawsze, świątecznym stole. Będzie co wspominać.

ML: Dziękuje za rozmowę i czekamy na lepsze czasy.