Z sołtysem Frywałdu Beatą Chmielowską rozmawia Maciej Liburski.
Maciej Liburski: Od kiedy pełni Pani funkcję sołtysa?
Beata Chmielowska: Od roku 2017 jestem sołtysem w naszej wsi. Przez ten czas poznawałam bolączki mieszkańców i w miarę możliwości załatwiałam najważniejsze problemy. Najtrudniejsze były sprawy gospodarze, przeważnie brakowało pieniędzy. Mimo to wieś przystąpiła do realizacji pierwszego etapu budowy placu rekreacyjnego, który mamy już za sobą. W planie dalsza rozbudowa. Liczymy na pomoc gminy Krzeszowice i Pana Burmistrza.
M.L.: Jakie przedsięwzięcia udało się dotąd w pełni zrealizować?
B.Ch.: Remont świetlicy wiejskiej w zeszłym 2020 roku, w tym malowanie, instalacja gazowego centralnego ogrzewania, instalacja wody w kuchni. Spożytkowaliśmy część wiejskich środków, reszta pochodziła z funduszy ZABK. Zakupiliśmy też stół bilardowy, głównie z myślą o młodzieży.
M.L.: Co należy do Pani codziennych zajęć obok funkcji sołtysa?
B.Ch.: Od 1997 roku pracuję w zakładzie garmażeryjnym AMGO w Zalasiu. Produkujemy m.in. pierogi, naleśniki, gołąbki, galaretki, sałatki.
M.L.: No to ma Pani ułatwione gotowanie obiadów.
B.Ch.: W pewnej mierze tak. Moja rodzina liczy obecnie sześć osób. Ja jestem jedynaczką, drugą kobietą w domu jest moja teściowa. Oprócz nas jest czterech mężczyzn: trzech synów i mąż. Najmłodszy syn Szymon jest gospodarzem. Hoduje kozy, kury, gęsi, ma nawet jednego pawia.
M.L.: Słyszałem o niecodziennym stróżu pilnującym domu.
B.Ch.: To prawda, jest nim gąsior – Mietek. Mietek jest lepszy jak pies – jak ktoś idzie, to się drze! Właściwie głośno, przeraźliwie gęga. Oczywiście, mam i dwa psy. Są to labrador Borys, czysta rasa i lablador z domieszką, Bona. Oprócz tego jest i kocica Xena.
M.L.: Jeśli dodać do tego pawia to prawie zwierzyniec.
B.Ch.: Paw ma na imię Edek, kozy też mają swoje imiona, kozioł też ma imię. Kochamy zwierzęta, którymi opiekuje się głównie jeden z bliźniaków, Szymon.
M.L.: Ale to nie jest jedyna wasza pasja.
B.Ch.: Młodsi synowie rozpoczynają kursy prawa jazdy. Bliźniaki chcą zrobić uprawnienia. W sierpniu kończą 18 lat.
M.L.: Gratuluję. Będzie podwójna osiemnastka.
B.Ch.: Tak, to wielkie święto dla matki bliźniaków. Będziemy je obchodzić radośnie, jak inne rodzinne uroczystości. Chłopcy nie zapominają o mamie, i ten najstarszy pamięta i bliźniaki: to jakiś prezencik, to kwiatek. Młodzi pamiętają zawsze, ale tacie trzeba przypominać.
M.L.: W aurze zbliżającego się Dnia Kobiet mąż nam wybaczy, że myślimy przede wszystkim o Paniach, ale trudno pominąć i jego.
B.Ch.: Mąż jest stolarzem w stolarni Mitex w Rudawie. Umie robić meble i to nie tylko jego zawód, ale i hobby.
M.L.: A czym się zajmuje Pani w czasie wolnym od pracy, choć podejrzewam, że zostaje go niewiele?
B.Ch,: Moje hobby to artystyczne pieczenie tortów, np. tort czarny las – ciemne ciasto z ponczem likierowym, przełożone wiśniami i kremem czekoladowo śmietanowym, a także tort malinowa chmurka i inne ciasta i ciasteczka.
M.L.: Moje podniebienie oniemiało z wrażenia.
B.Ch.: Muszę dodać, że moją drugą pasją są robótki ręczne – bardzo precyzyjne – na szydełku, na drutach, a także ozdóbki na różne okazje, z wszelakich materiałów.
M.L.: Czym nas jeszcze Pani zaskoczy?
B.Ch.: Planami na przyszłość. Wieś jest niewielka, budżet malutki, ale ludzie rozumieją sytuację. Rada Sołecka i ja jako sołtys to cztery osoby – damy radę. Do tego jeszcze Koło Gospodyń Wiejskich (15 osób), w którym działam 10 lat, zawsze pomocne. Myślę, że uda się sfinalizować kolejny etap budowy placu rekreacyjnego.
M.L.: Życzę spełnienia wszystkich zamierzeń, a z okazji Dnia Kobiet dla Pani i Koła Gospodyń Wiejskich wiele uśmiechu i radości. Dziękuję za rozmowę.